środa, 13 października 2010

Szkoła Starców

Godzina 2.08 w nocy.
-Alex!? Nie przeszkadzam?? - pewnie zapytała Lily.
-Nie, nie w ogóle! Po co do mnie dzwonisz!?
-No bo... nie mogę spać! Tak się cieszę, że Billy zaprosił mnie na ten bal!!!
-A. Cieszę się razem z tobą, ale... próbuję spać.Przyjdź jutro w południe do naszego parku, co? Wtedy sobie na spokojnie pogadamy, a ja się chociaż wyśpię.
-Jasneee!! Weeee! Do zobaczyska!!!

Godzina 3.04 też w nocy.
-Alice!? Nie śpisz??
-Lily! Co chcesz! Śpię!
-A... to sorry. Jutro - nasz park, południe. Cześć!!

Południe - park.
Alex już czekała na dziewczyny. Siedziała na świeżo pomalowanej ławce, mając założoną nogę na nogę przypatrując się ludziom... jakby nieobecnym. Przechodzili koło niej z pustym wzrokiem.
"Może po prostu pogoda tak na nich wpływa..?" - rozmyślała Alex.
Niedługo później pojawiły się dziewczyny.
-No dobra. Po co mnie tu wzywałyście...? - powiedziała zaspana Alice.
-Bo... Billy zaprosił mnie na bal!!!
-Tak, to wiemy...
-No ale po prostu bardzo się cieszę!
- Ok...
Powoli znad horyzontu zaczęła wyłaniać się ludzka sylwetka - lekko przygarbiona, najwyraźniej ubrana w zielone rybaczki, miała potargane włosy i szła z jakimiś siatkami w mocno zaciśniętych rękach.
-O, witam panienki. Jak minął dzionek...? - powiedział wesołym głosem Steve.
-Cześć Steve! Baardzo dobrze.. a tobie!? - krzyknęła Lily.
-Ach... miałem wczoraj dużo pracy... - Woźny jakby przygasł.
Julliet wyczuwając to palnęła:
-Taaa... świetnie! Nie zatrzymujemy cię! Papa!
Lily szturchnęła Julliet.
-Nooo, chciałam z nim pogadać... :(
-To sobie pogadasz później, nie widziałaś, że coś się wczoraj działo!?
-Szczerze? Nie.
-No tak... mogłam się domyślić...
-Ale nie pamiętasz co powiedział!? "Zostawcie tę sprawę w spokoju!" - naśladując go, powiedziała Lily.
-No wiem, pamiętam, ale...
-Nie!! Nic nie zrobimy, jasne!!!???
-Jasne...
-Ok, super że przyszłyście, ale na mnie już czas.
-Lily! To po cholerę, żeś mnie zrywała z łóżka w południe!!??
-Oj, daj spokój!
-Julliet... chyba Paul idzie...
-CO!!?? - podskoczyła jak nakręcona.
-Cześć...Ju..Julliet...co słychać.. gotowa na...bal?
-TAK!!
-Super!
-NO!
-To ja lecę...
-OK!!
W tym oto dziwnym momencie, Paul pocałował Julliet. Jej wymarzony pocałunek... w parku... przy... DZIEWCZYNACH!?? Nie no... ekstra... Ale, ważne, że on też coś do niej czuje...
-No ładnie... - z lekką zazdrością, ale i z uśmiechem na ustach powiedziała Alice.
Julliet nie odwracając się za siebie, cała sztywna odpowiedziała dziewczynom "Do.. zobaczenia..." i mknęła w głąb parku...
-Yyy... ale jej dom jest w tam... - powiedziała Alice.
-No... racja.. :D Ale, zakochała się...
-Dobra, zmywamy się...

Następnego dnia, szkoła. W szatni.
-Głupia geografia. - powiedziała pod nosem Alice
-Ta, macie już nowy numer gazetki szkolnej...?
-Nie, podobno rozdadzą na matmie, bo jest coś "wielkiego"..
-"Wielkiego" czyli...
-No nie wiem, jakaś wiadomość zapierająca dech w piersiach.. - Alice przewracała oczami.
-Wow... może woźny nam coś powie...
-Alex! To jest Steve! - poprawiła Lily.
-Steve, upiór, co to za znaczenie i ten i ten jest woźnym...

Lekcja matematyki.
-Ych... co za porąbany temat.
-Alice, coś ci dzisiaj chyba jest, nic ci się nie podoba!
-Nic mi nie jest, bardzo dobrze się czuję...
-No tu nie masz racji, no nie, Julliet...? Julliet!!??
Julliet siedziała nieruchomo rozmyślając o swym księciu z bajki, na którego przecież czekała 15 lat!
-Halo! Julliet!!?? Obudź się!!
-Co!? A, temat... sorry..
-Nie, nie temat, już go zapisałaś...
-To co...? A, który dzisiaj jest..?
-Jak zwykle nieprzytomna :D O kim tak rozmyślasz..?
-A o nikim...tak jakoś...
-Paul...?
-No. Chyba się zakochałam...
-No z twojej listy, wynika, że faktycznie mogłaś się już zakochać.... :D:D
-Z jakiej listy!?
-Poznałaś smak jego ust, przytulałaś go, gadałaś z nim całą noc...
-A, ta lista.. :/ Prześladowała mnie za każdym razem gdy się zako... zauroczyłam... ://
-Ale nie zapominaj kto ją wymyś...
Alex nie zdążyła dokończyć zdania, gdyż -jak to ona jeszcze pięć minut myślała- bezdusznie jej przerwano.
-Uwaga Drodzy Uczniowie! Rozdajemy wam gazetkę, która zapiera dech w piersiach!
-Trochę mnie to zaczyna przerażać... - szepnęła Lily do Alex.
-Proszę, każdy dostanie!
Gdy dziewczyna, która "bezdusznie przeszkodziła Alex w rozmowie" ubrana skromnie i według dziewczyn "dziwacznie" rozdała wszystkim gazetki, nastąpiła cisza. Cisza absolutna. Nagle Alice głośno przeczytała, tak jakby poproszoną ją o pomoc, bo inni nie są w stanie zrozumieć tego, co było tam wytłuszczone.
-"Wczoraj, 4 października, prawdopodobnie o północy, zaginął 15 letni uczeń. Do tej pory go nie znaleziono..."
-Jezu, czym wy się przejmujecie, wyszedł ze szkoły i pewnie poszedł do domu! A wy z tego aferę robicie! - z końca ławki odezwał się pewny siebie głos Luke'a. W tym samym momencie wszyscy zaczęli ze sobą rozmawiać, nikogo już nie interesował Sam.
Otworzyły się drzwi sali wydając przy tym skrzypiący odgłos, a w nich pojawił się... Steve.
-Przepraszam, czy mógłbym poprosić dziewczyny na chwilę...?
-Tak, proszę bardzo.
Dziewczyny zaniemówiły. Już wiedziały czego się spodziewać.
-Już słyszałyście o Samie? Tak myślałem. Chyba wiem czyja to robota, mówię wam to, żebyście uważały na siebie,bo ten ktoś może "zaatakować" także was.
-Że co!!?? Zaatakować!!?? Ale.. podczas balu jesteśmy bezpieczne!!??
-No, teoretycznie tak.
-Teoretycznie!!??
-No tak. Ten ktoś atakuje zawsze o godzinie 02:20 w nocy. Jeśli do tej godziny zmyjecie się z balu, nic wam się nie stanie. Namówię nauczycieli, żeby impreza skończyła się o północy, w ten sposób nikomu nic się nie stanie.
-Pan mówi ciągle "ktoś" czemu nie powiesz nam kto to jest!?
-Bo dowiecie się w swoim czasie.
-Ok, dzięki za wyjaśnienia, ale co jak tobie się coś stanie!?
-Nic mi się nie stanie, mam... doświadczenie w walce z... w walce.
-Aha, no dobra, trochę mnie uspokoiłeś.
-Ok, muszę lecieć, uważajcie na siebie.
-Cześć....
Wszyscy patrzyli się na dziewczyny jak wchodziły do klasy. Ale czemu...?
-Co oni się tak gapią...?
-Nie wiem, marzę o tym, żeby być już w ławce...
-Dobrze chociaż, że na balu jesteśmy bezpie...
-Dziewczynki, może opowiecie nam, czego się dowiedziałyście...?
-A może nie... - powiedziała Alex.
-Ależ proszę na środek, mówcie.
Alice westchnęła i poszła w kierunku tablicy.
-Ekhem. Pan Steve, nasz przemiły woźny, zapewnia, że wszystko jest w porządku i pod kontrolą i że nie należy się niczym przejmować i że prawdopodobnie Jesienny bal zakończy się dwie godziny wcześniej...
-Ha! Mówiłem!!?? "Nie ma się czym przejmować" Jak zwykle mam rację... - powiedział Luke.
-No, nie ma się czym przejmować, to na tyle.
Gdy Alice sztywna schodziła ze swojej "sceny" dzwonek zupełnie zagłuszył wszelkie szmery w sali.
-Co!? Już..?
-No, nie dziw się tak, nie było was z pół lekcji...
Alex spojrzała się na dziewczyny.
-Byłyśmy tam z pięć minut!
-Mówiłam, że tu jest coś nie tak...
-Ale, do balu, zostawmy wszystko w spokoju, ok..?
-Ok, jestem za.

Po lekcjach dziewczyny spotkały się z chłopakami i razem ruszyli pod wierzbę, w końcu bal za 5 dni... :)

Brak komentarzy: