sobota, 30 października 2010

Szkoła Starców ®

Poniedziałek - zwykły, męczący dzień. Początek przeklętego tygodnia. Jeden z najgorszych dni. Lecz dla Julliet, ten dzień okaże się zupełnie inny - wspaniały!

-Zrobiłyście...matmę? - zapytała nieśmiało Lily.
-Tak, dam ci przepisać... - jakby czytając w myślach odpowiedziała Alex.
-Wow... łatwo poszło...
-Widziałyście chłopaków? Nie słyszałam się z Davidem od... balu... :(
-Dobre pytanie Alice... ja też go nie spotkałam.
-Dziewczyny, na pewno przyjdą, easy...

Dzwonek, ostatnia lekcja - angielski.

-Ale czad! Kocham angielski! - krzyknęła Lily - tzn. kocham panią od anglika.... najlepsza pani w całej szkole :)
-Tak, pani ekstra, ale sam angielski: Wrrrr.... - odpowiedziała Julliet
-Mówiłaś, że chłopaki przyjdą! Julliet prosz... - ktoś przerwał Alice.
-Witam, drogie Panie.
-Cześć Steve!
-Gdzie.. chłopaki?
-No właśnie nie wiemy...
-To dobrze - burknął pod nosem Steve.
Odchodząc Alex zrozumiała, że Steve coś wie.
-Steve! Gdzie oni są!?
Steve delikatnie się uśmiechnął.
-Oj, Alex, Alex, jak ty mnie znasz...
-Powiesz?
-Ok, wasi... chłopcy zaginęli w podziemiach szatni.
Alice głośno zaczęła się śmiać.
-Hahaa... dobre, nie no, to to ci się udało :D
-To nie żart.
Uśmiech z twarzy Alice zniknął bardzo szybko.
-CO!?
-Alice, opanuj się! Odzyskamy ich!
-Zamknij się Julliet! - powiedziała wściekła jak osa Alice.
-O nie! Nie wolno wam niczego odzyskiwać!- warknął Steve.
-Alice! Nie odzywaj się tak do mnie!
-Zrozumiałyście!? - upewnił się Steve.
-Tak, zrozumiałyśmy. - wybudziła się Alex.
Tym sposobem Alice i Julliet cały czas się kłóciły, Steve odszedł cały zestresowany, a Alex i Lily stały jak zaczarowane i nie mogły uwierzyć w to co powiedział Steve.

Dziewczyny dochodziły do siebie. Postanowiły pogodzić się z tym, że nie odzyskają chłopców.

Piątek - cudowny, jesienny dzień.

"Uwaga, w naszej szkole w Gloomsvile, będzie uczył się Matthew Thatcher. Uczęszczać on będzie do klasy IIIc.Proszę, o łagodne przyjęcie go."
-Jaki Matthew? - zmarszczyła się Julliet, na komunikat pani dyrektor.
-Oj, przestań. Pewnie będzie spoko :) - pocieszała Alex.
W tej samej chwili stare, masywne drzwi od szkoły otworzyły się, a w nich stanął chłopak, któremu wiatr rozwiewał włosy...
-No nie, jak to jest ten Matthew to ja...-  zacięła się Julliet.
-No to idź się go zapytać. -zaproponowała Lily
-N..no coś ty!? J..ja, nie dam rady!
-Dasz, dasz!
Julliet była już prawie pewna, że zaraz ruszy w stronę swojego Apollo, lecz jedna rzecz, a właściwie, jedna osoba, popsuła jej humor.
-Alice!
-Co Alice?-zapytała Alex
-Polazła tam! Co za....
-Gdzie podeszła? - głupio spytała Lily.
-No gdzie!? Do Matthew!! Co za wredna...
-Nie kończ! - powiedziała Alex - to może zamiast tu stać, podejdź do niego!?
Julliet pewnie ruszyła do chłopaka. W połowie drogi zatrzymała się i wsłuchała się w rozmowę Alice z Matthew.
-No hejka! - zaczęła Alice - wiesz , że będziesz z nami w klasie? - dumnie wypięła pierś i zatrzepotała rzęsami - a jak chcesz, oprowadzę cię... po szkole :)
-Ok, fajnie. Będzie mi miło :)
Julliet odwróciła głowę w strone dziewczyn posyłając im spojrzenie: "Widzicie? Miałam rację!". Alex tylko kiwnęła głową, żeby Julliet podeszła bliżej.
-Lily, przecież Alice jeszcze nigdy tak nie odbiło!
-No wiem, to mnie trochę martwi...

-Hej, M...Matt...hew! :) - zaczęła Julliet wcinając się w rozmowę Alice.
-Cześć, widzę, że wszyscy mnie tu już znają ;) - zażartował Mat.
-No wiesz, dyrektorka szarpnęła się na mikrofon i teraz nadaje wszystkie ważniejsze informacje ;P
-Haha :D - Julliet widocznie rozśmieszyła Matthew, Alice widząc to wściekła się i wypaliła:
-Mat! Chodź, oprowadzę cię!
-Nie,  dzięki na razie nie mam ochoty... - odwrócił się do Julliet i wzrokiem zapytał "Jak masz na imię, nieznajoma?"
-Julliet, Julia, mów mi jak chcesz :)
-Ok, Julliet. Jesteś dziś wolna?
-Ja!!?? No jasne!!
-To super! Tylko... nie wiem, jak tutaj spędzacie czas :)
-Może pójdziemy do pijalni czekolady na fondue z owocami, albo na trufle, co?
-No jasne, kocham czekoladę!!
-Ekhem - przypomniała o sobie Alice.
Mat i Julia tylko spojrzeli na Alice i odeszli do klasy.

Polski - wszyscy rysują, szkicują, gadają ... w każdym razie wszystko oprócz słuchania ;)

-No no... słyszałam waszą rozmowę ;) - Alex szturchnęła Julliet, a ona od razu się zaczerwiniła.
-No wiesz... ma się ten dar :D
-Ale zdajesz sobie sprawę z tego, że my też będziemy u Wedla?
- Zapomniałam... ale, wy mi szczególnie nie przeszkadzacie, bardziej boję się Alice...jak nas zobaczy to już po mnie :(
-Ych... Julia, Julia... dla ciebie zrobimy wyjątek :) Wiesz, otworzyli  "Le paradis Der Fruits" na rogu.
-Czyli...?
-Francuska knajpa z koktajlami i innymi owocowymi rzeczami
-Dzięki! :*
-Nie ma sprawy! :*

Po szkole, Alex zagaduje dziewczyny.

-Lily, Alice! Dzisiaj idziemy na francuski koktajl! :)
-Otworzyli "Le paradis Der Fruits"????? - spytała Lily.
-No! :)
-Nie ma mowy! - zaprotestowała Alice.
-Czemu nie?
-Bo... mam ochotę na miętowe trufle...
-No a ja na malinowe, a jednak sobie daruję! - szorstko powiedziała Lily. - aaa, no tak. Musisz śledzić Julliet, jasne, spoko.
-Wcale nie!
-No to chodź z nami do "Le...
-Ile razy masz jeszcze zamiar wymówić tą nazwę!!??
-Dopóki nie pójdziesz :)
-Ych... ok :/ - ustąpiła Alice.

W domu Alex. Godzinę przed wyjściem na koktajl... Alex dzwoni do Julii.
-Cześć! - zaczęła Alex.
-A ty co w takim dobrym humorku? :)
-Udało się! Idziemy na koktail!!
-Kocham cię!!!!!!!!
-No wiem, wiem. :) Lepiej się szykuj :*
-Mam jeszcze pół godziny!
-No właśnie, dla ciebie to zdecydowanie za mało :P
-Ha-ha, bardzo śmieszne ;)
-Ok, nie przeszkadzam ci, papa!
-Cześć!!

Le paradis Der Fruits i Wedel. Wszyscy wspaniale się bawią, oprócz Alice, która rozmyśla o Matthew. Lily to zauważa i zagaduje:
-Alice? Nadal myślisz o Matthew? Wiesz, David jeszcze żyje...
-Skąd niby to wiesz?
-Nie wiem, ale w to wierzę. Nie ma ich parę dni, a ty już się zadajesz z Matem!
-A Julliet, ona też, do niej akurat pretensji nie masz...
-Ale Julia, to Julia. Znasz ją i wiesz jaka jest.
-No właśnie - poparła Lily Alex - proszę cię, nie kłóć się z Julliet po raz setny, po prostu zostaw Matthew i wszystko wróci do normy...
Alice westchnęła.
-No dobra. W sumie, Mat aż tak mi się nie podoba jak..
-...jak David? - dokończyła Alex
-Nom, jak David :(
-Nie martw, się. Znajdziemy ich :)

Wedel. Pijalnia czekolady. Koło stolika Julii i Mata nie słychać nic oprócz śmiechu. Bardzo dobrze się bawią, rozmawiają o szkole, o rodzinnym miasteczku Matthew i o balu jesiennym Julliet. Jest świetnie.
-Słuchaj, Julliet. Wiem, że to miejsce nie nadaje się do tego, co zaraz powiem, ale jak myślę, że będę musiał czekać do jutra z tą wiadomością zwariowałbym.
-Wow, już się boję ;)
-Będziesz ze mną... chodzić?
-Taaakkk!!! - Julia rzuciła się na szyję Mata.
-Cieszę się :)
 Teraz dopiero będzie pięknie...

niedziela, 24 października 2010

Czarny humor... :)

Świńska Grypa - ostrożności nigdy za wiele :D Biedny prosiaczek... :P

Coś na halloween...

Straszny chleb na halloween ;)

W szczękach rekina...

Co tu dużo mówić, sam się ładujesz w paszczę rekina :D

sobota, 23 października 2010

Pop Art w modzie :)

Post w budowie... :D

PoP ArT

Szalona sztuka, ekspresjonizm abstrakcyjny i oczywiście Andy Warhol to właśnie Pop Art. Znacie ten obraz...?












Jasne, że tak, to Marilyn Monroe by Andy Warhol :) Albo puszka Campbell, również bardzo znana:


















A to moje przedstawienie Pop Art-u :D













To właśnie Pop Art, jeśli choć trochę zainteresowałam was tymi... 2 zdjęciami i paroma opisami, zobaczcie grafikę w google :)

LED Schafe Wales

...czyli zabawy z owcami :D Może źle to ujęłam, ale musicie to zobaczyć :) 

Burberry

Jeden z moich ulubionych domów mody :) Ekstra kolekcja na zimę, która tak na prawdę nie odchodzi specjalnie od tych ciuchów, które możemy spotkać w naszych sklepach. To parę zdjęć najciekawszych ubrań:














































^^ zakochałam się w tym płaszczyku :P

piątek, 22 października 2010

Szkoła Starców - czego dowiemy się później?

Chłopaki giną w podziemiach szatni. Dziewczyny są załamane i postanawiają ich odnaleźć. Knują podstępny plan jak się dostać do szatni będąc niezauważone. Tym czasem do Gloomsville przyjeżdża Matthew, który zakochuje się w Julliet. Ona, zapomina o swoim starym chłopaku i wciska dziewczynom, że tam gdzie są teraz jest im lepiej. Gdy Alex, Lily i Alice szukają swoich ukochanych Julliet coraz bardziej zakochuje się w Matthew. Niebawem całują się po raz pierwszy. Dziewczyny czują się porzucone przez jedną z ich najlepszych przyjaciółek.

Szkoła Starców

Czwartek. Wolne od szkoły. Dziewczyny idą do centrum.

-Ale się nie mogę doczekać balu!! - powiedziała Julliet.
-Ta, tylko gdzie my znajdziemy fajne sukienki...!!??
-Alex, easy... najwyżej ty nam uszyjesz... :)
-Pogięło cię!? Nie zdążę do soboty!
-A ja mam złe przeczucia co do tego balu... - powiedziała z niepokojem w głosie Lily.
-Rozwiń swoją myśl...
-No, Steve mówił o tych potworach itd. i że TEORETYCZNIE nic nam nie zrobią na balu, ale ja i tak myślę, że coś się stanie...
-Lily! Przejmujesz się nie tym co trzeba, chodź, zabieram cię do Pijalni...

W sklepie z sukienkami...
-Alex, jak bym w niej wyglądała, a w tej? - pytała Julliet
-Dziewczyno, daj mi spokój. Granatowa jest okropna, żółta lepsza...
-Eheś... a ta? Nie... zielona? Fuj... A może ta różowa w róże...?
-...!!!!!!
-Ok,ok... już nic nie mówię.... Alice!! Co sądzisz o tej różowej w różyczki!!!!????

W ten sposób po 6 godzinach w sklepie "Défilé de mode" i 2 godzinach w sklepie "Huile de Rose" z francuskimi perfumami dziewczyny miały już wszystko:
Sukienkę, buty, perfumy, torebki i kosmetyki. Teraz tylko trzeba czekać...


W piątek nic się nie wydarzyło, nie licząc pierwszego pocałunku Alice z Davidem i spotkania z zakrwawionym Stevem. Dlaczego dziewczyn to nie ruszyło? Bo i tak wiedziały, że coś się dzieje, a miały to zostawić w spokoju...


Sobota, wielki dzień. Dziewczyny wyglądały pięknie... O 20:00 przyszły pod szkołę, chłopaki już na nie czekali... Wszystko wydawało się niewiarygodne, bal z ich wymarzonymi facetami-marzenie, a jednak! Wnętrze urządzone było niesamowicie: fioletowo-czarne liście, miały oznaczać jesień, a ciemne kolory i światła spowodowały taką przytulną atmosferę..po trzech godzinach tańca, dziewczyny dowiedziały się czegoś, co spowodowało, że Alice zemdlała i o dziwo nie była to zła wiadomość - to była najwspanialsza rzecz jaką mogły teraz usłyszeć! "Czy chciałabyś ze mną chodzić?" - usłyszała każda z nich i głośno krzyknęła "Tak!!" oprócz Alice, która z impetem upadła na ziemię. 
O północy do sali gimnastycznej wszedł Steve...ale nie był sam. Mogło się wydawać, że to nie możliwe, że woźny we własnej osobie wychodzi z szatni z Samem pod ręką!
-Sam!!?? - krzyknęła z końca sali jakaś dziewczyna.
-Tak, Sam. Jak widzicie - cały i zdrów.
Do Steve podbiegła ukradkiem Alex, aby upewnić się, czy to na pewno Sam.
-C..Co ty zrobiłeś!!?? Sklonowałeś jego ciało, czy jak!?
-Znalazłem go, ale to długo historia, idź się bawić...
-C..Co!? Nie, ja się dowiem!! Nie, sorry... jednak się nie dowiem...
-Haha... to cześć Alex. Pozdrów dziewczyny.
-Ta, cześć....


-Ja go dziewczyny nie rozumiem, staje się bohaterem, znajduje Sama i tak po prostu przyprowadza go na imprezę!?
Lily rzuciła Alex gniewny znak pt. "Tu są chłopcy" i Alex od razu się zamknęła.
-To co, idziemy potańczy...
-Ekhem! Koniec imprezy! Do szatni wszysc... Do domu!
Wszyscy spuścili głowę i udali się do domu. Tylko dziewczynom to nie przeszkadzało - miały chłopaków, swoich własnych!
Ten tydzień był cudowny - czas spędzony z ich chłopakami. Było za pięknie, żeby było prawdziwie... tak przynajmniej myślały dziewczyny. I myślały dobrze... ):

środa, 20 października 2010

niedziela, 17 października 2010

Agyness Deyn

Modela, która pracowała dla Burberry i Giorgio Armaniego. W którejś z gazet czytałam, że jej mama dodała do jej pseudonimu "y" oraz drugie "s" co miało polepszyć jej karmę. Według mnie, o wiele lepiej brzmiało by tak jak przed "zamianą" czyli Agnes Deyn - łatwiejsze do wymówienia oraz zapisania. Modelka rzuca się w oczy, co w jej zawodzie jest wielkim plusem. A z resztą oceńcie sami:

sobota, 16 października 2010

You lOOk great czyli..

...jak się fajnie ubrać. Będę wam podrzucać pomysły... :D

  • Spotkanie, zakupy, szkoła.
Dżinsy - New Yorker, 149,90zł
Koszulka - House, 39,90zł
Marynarka - Pretty Girl, 139,90zł
Buty - Converse, 219zł
Naszyjnik - Reserved, 29,90zł























Wykonała: Aleks :D

Weekend zniżek!

Okazało się, ze zniżki dotyczą wybranych artykułów w danym sklepie, ale i tak udało mi się kupić koszulę 20% taniej! :D Oto moje dzisiejsze zakupy:



















+ koszula której nie ma w internecie... 

piątek, 15 października 2010

Weekend zniżek!

Od jutra możecie poszaleć w sklepach, jeśli kupiłyście najnowsze Avanti! Przygotowali dla was zniżki w 56 sklepach do -50%! Te najbardziej znane to:

Cropp - 20% - spodnie i spódniczki
Cubus - 50%
Esprit - 20%   - do wszystkich artykułów
Funk'n'soul - 30%                                              
House - 20% - koszule....
Mohito - 20%
Orsay - 20%
Springfield - 20%
Tatuum - 30% - ubrania z "%"
Venezia - 15%


1000 osób!

Już 1000 osób weszło na mojego bloga!! :D:D:D

Frugo

Niektórzy powiedzą, że przesadzam, ale Frugo był najlepszym, najukochańszym i najfajniejszym sokiem jaki kiedykolwiek piłam! Niestety, ci którzy nie spróbowali, już nie spróbują. Frugo nie ma już od ok. 5-6 lat, tak po prostu zniknęło z półek. Było 5 smaków: czarny, biały, różowy, zielony i pomarańczowy. Najlepszy? Czarny! Oddałabym wszystko, żeby móc jeszcze raz napić się Frugo...

czwartek, 14 października 2010

środa, 13 października 2010

Top Model

Top Model - mój ulubiony program.(hm.. ciekawe dlaczego... :D) Program o 13 modelkach, które walczą o sesję w magazynie Glamour i międzynarodowy kontrakt z agencją modelek. Do tego prowadzącą jest Joanna Krupa!! :D W każdą środę o 21:30 na TVN.

Moje ulubione zdjęcia z ostatniego odcinka:















Szkoła Starców

To coś na kształt okładki SS. Od lewej: Alice, Alex i Julliet. Niedługo Lily.















Nie wygląda to idealnie, ale to dopiero świeża wersja. Zdjęcia nie są nasze :D

Czego dowiemy się w następnej części...?

Ona również zaskakuje. Bal okazuje się najpiękniejszymi chwilami z życia dziewczyn. Steve odnajduje Sama i sprawa z tajemniczym zniknięciem ucicha. Ale czy na długo? Chłopaki proszą dziewczyny o chodzenie, a one zupełnie zapominają o woźnym i o tym, że jeszcze niedawno miały rozwikłać zagadkę, bez zgody Steva, ale gdy okazuje się, że ich najlepsi przyjaciele i jednocześnie pierwsi chłopcy giną w szkolnej szatni dziewczyny postanawiają ich odszukać, zdanie woźnego mało je teraz interesuje...

Szkoła Starców

Godzina 2.08 w nocy.
-Alex!? Nie przeszkadzam?? - pewnie zapytała Lily.
-Nie, nie w ogóle! Po co do mnie dzwonisz!?
-No bo... nie mogę spać! Tak się cieszę, że Billy zaprosił mnie na ten bal!!!
-A. Cieszę się razem z tobą, ale... próbuję spać.Przyjdź jutro w południe do naszego parku, co? Wtedy sobie na spokojnie pogadamy, a ja się chociaż wyśpię.
-Jasneee!! Weeee! Do zobaczyska!!!

Godzina 3.04 też w nocy.
-Alice!? Nie śpisz??
-Lily! Co chcesz! Śpię!
-A... to sorry. Jutro - nasz park, południe. Cześć!!

Południe - park.
Alex już czekała na dziewczyny. Siedziała na świeżo pomalowanej ławce, mając założoną nogę na nogę przypatrując się ludziom... jakby nieobecnym. Przechodzili koło niej z pustym wzrokiem.
"Może po prostu pogoda tak na nich wpływa..?" - rozmyślała Alex.
Niedługo później pojawiły się dziewczyny.
-No dobra. Po co mnie tu wzywałyście...? - powiedziała zaspana Alice.
-Bo... Billy zaprosił mnie na bal!!!
-Tak, to wiemy...
-No ale po prostu bardzo się cieszę!
- Ok...
Powoli znad horyzontu zaczęła wyłaniać się ludzka sylwetka - lekko przygarbiona, najwyraźniej ubrana w zielone rybaczki, miała potargane włosy i szła z jakimiś siatkami w mocno zaciśniętych rękach.
-O, witam panienki. Jak minął dzionek...? - powiedział wesołym głosem Steve.
-Cześć Steve! Baardzo dobrze.. a tobie!? - krzyknęła Lily.
-Ach... miałem wczoraj dużo pracy... - Woźny jakby przygasł.
Julliet wyczuwając to palnęła:
-Taaa... świetnie! Nie zatrzymujemy cię! Papa!
Lily szturchnęła Julliet.
-Nooo, chciałam z nim pogadać... :(
-To sobie pogadasz później, nie widziałaś, że coś się wczoraj działo!?
-Szczerze? Nie.
-No tak... mogłam się domyślić...
-Ale nie pamiętasz co powiedział!? "Zostawcie tę sprawę w spokoju!" - naśladując go, powiedziała Lily.
-No wiem, pamiętam, ale...
-Nie!! Nic nie zrobimy, jasne!!!???
-Jasne...
-Ok, super że przyszłyście, ale na mnie już czas.
-Lily! To po cholerę, żeś mnie zrywała z łóżka w południe!!??
-Oj, daj spokój!
-Julliet... chyba Paul idzie...
-CO!!?? - podskoczyła jak nakręcona.
-Cześć...Ju..Julliet...co słychać.. gotowa na...bal?
-TAK!!
-Super!
-NO!
-To ja lecę...
-OK!!
W tym oto dziwnym momencie, Paul pocałował Julliet. Jej wymarzony pocałunek... w parku... przy... DZIEWCZYNACH!?? Nie no... ekstra... Ale, ważne, że on też coś do niej czuje...
-No ładnie... - z lekką zazdrością, ale i z uśmiechem na ustach powiedziała Alice.
Julliet nie odwracając się za siebie, cała sztywna odpowiedziała dziewczynom "Do.. zobaczenia..." i mknęła w głąb parku...
-Yyy... ale jej dom jest w tam... - powiedziała Alice.
-No... racja.. :D Ale, zakochała się...
-Dobra, zmywamy się...

Następnego dnia, szkoła. W szatni.
-Głupia geografia. - powiedziała pod nosem Alice
-Ta, macie już nowy numer gazetki szkolnej...?
-Nie, podobno rozdadzą na matmie, bo jest coś "wielkiego"..
-"Wielkiego" czyli...
-No nie wiem, jakaś wiadomość zapierająca dech w piersiach.. - Alice przewracała oczami.
-Wow... może woźny nam coś powie...
-Alex! To jest Steve! - poprawiła Lily.
-Steve, upiór, co to za znaczenie i ten i ten jest woźnym...

Lekcja matematyki.
-Ych... co za porąbany temat.
-Alice, coś ci dzisiaj chyba jest, nic ci się nie podoba!
-Nic mi nie jest, bardzo dobrze się czuję...
-No tu nie masz racji, no nie, Julliet...? Julliet!!??
Julliet siedziała nieruchomo rozmyślając o swym księciu z bajki, na którego przecież czekała 15 lat!
-Halo! Julliet!!?? Obudź się!!
-Co!? A, temat... sorry..
-Nie, nie temat, już go zapisałaś...
-To co...? A, który dzisiaj jest..?
-Jak zwykle nieprzytomna :D O kim tak rozmyślasz..?
-A o nikim...tak jakoś...
-Paul...?
-No. Chyba się zakochałam...
-No z twojej listy, wynika, że faktycznie mogłaś się już zakochać.... :D:D
-Z jakiej listy!?
-Poznałaś smak jego ust, przytulałaś go, gadałaś z nim całą noc...
-A, ta lista.. :/ Prześladowała mnie za każdym razem gdy się zako... zauroczyłam... ://
-Ale nie zapominaj kto ją wymyś...
Alex nie zdążyła dokończyć zdania, gdyż -jak to ona jeszcze pięć minut myślała- bezdusznie jej przerwano.
-Uwaga Drodzy Uczniowie! Rozdajemy wam gazetkę, która zapiera dech w piersiach!
-Trochę mnie to zaczyna przerażać... - szepnęła Lily do Alex.
-Proszę, każdy dostanie!
Gdy dziewczyna, która "bezdusznie przeszkodziła Alex w rozmowie" ubrana skromnie i według dziewczyn "dziwacznie" rozdała wszystkim gazetki, nastąpiła cisza. Cisza absolutna. Nagle Alice głośno przeczytała, tak jakby poproszoną ją o pomoc, bo inni nie są w stanie zrozumieć tego, co było tam wytłuszczone.
-"Wczoraj, 4 października, prawdopodobnie o północy, zaginął 15 letni uczeń. Do tej pory go nie znaleziono..."
-Jezu, czym wy się przejmujecie, wyszedł ze szkoły i pewnie poszedł do domu! A wy z tego aferę robicie! - z końca ławki odezwał się pewny siebie głos Luke'a. W tym samym momencie wszyscy zaczęli ze sobą rozmawiać, nikogo już nie interesował Sam.
Otworzyły się drzwi sali wydając przy tym skrzypiący odgłos, a w nich pojawił się... Steve.
-Przepraszam, czy mógłbym poprosić dziewczyny na chwilę...?
-Tak, proszę bardzo.
Dziewczyny zaniemówiły. Już wiedziały czego się spodziewać.
-Już słyszałyście o Samie? Tak myślałem. Chyba wiem czyja to robota, mówię wam to, żebyście uważały na siebie,bo ten ktoś może "zaatakować" także was.
-Że co!!?? Zaatakować!!?? Ale.. podczas balu jesteśmy bezpieczne!!??
-No, teoretycznie tak.
-Teoretycznie!!??
-No tak. Ten ktoś atakuje zawsze o godzinie 02:20 w nocy. Jeśli do tej godziny zmyjecie się z balu, nic wam się nie stanie. Namówię nauczycieli, żeby impreza skończyła się o północy, w ten sposób nikomu nic się nie stanie.
-Pan mówi ciągle "ktoś" czemu nie powiesz nam kto to jest!?
-Bo dowiecie się w swoim czasie.
-Ok, dzięki za wyjaśnienia, ale co jak tobie się coś stanie!?
-Nic mi się nie stanie, mam... doświadczenie w walce z... w walce.
-Aha, no dobra, trochę mnie uspokoiłeś.
-Ok, muszę lecieć, uważajcie na siebie.
-Cześć....
Wszyscy patrzyli się na dziewczyny jak wchodziły do klasy. Ale czemu...?
-Co oni się tak gapią...?
-Nie wiem, marzę o tym, żeby być już w ławce...
-Dobrze chociaż, że na balu jesteśmy bezpie...
-Dziewczynki, może opowiecie nam, czego się dowiedziałyście...?
-A może nie... - powiedziała Alex.
-Ależ proszę na środek, mówcie.
Alice westchnęła i poszła w kierunku tablicy.
-Ekhem. Pan Steve, nasz przemiły woźny, zapewnia, że wszystko jest w porządku i pod kontrolą i że nie należy się niczym przejmować i że prawdopodobnie Jesienny bal zakończy się dwie godziny wcześniej...
-Ha! Mówiłem!!?? "Nie ma się czym przejmować" Jak zwykle mam rację... - powiedział Luke.
-No, nie ma się czym przejmować, to na tyle.
Gdy Alice sztywna schodziła ze swojej "sceny" dzwonek zupełnie zagłuszył wszelkie szmery w sali.
-Co!? Już..?
-No, nie dziw się tak, nie było was z pół lekcji...
Alex spojrzała się na dziewczyny.
-Byłyśmy tam z pięć minut!
-Mówiłam, że tu jest coś nie tak...
-Ale, do balu, zostawmy wszystko w spokoju, ok..?
-Ok, jestem za.

Po lekcjach dziewczyny spotkały się z chłopakami i razem ruszyli pod wierzbę, w końcu bal za 5 dni... :)

wtorek, 5 października 2010

Warkocze

Hit jesieni! Romantyczne i z klasą :D Na co czekacie? Sposobów na zaplatanie jest wiele :D
Modny w tym sezonie jest warkoczyk wplatany, podobny do tego na zdjęciu :)

Coco Channel

Znana chyba wszystkim, kto choć trochę interesuje się modą. Mało kto wie, że to ona wymyśliła spodnie dla kobiet, krótsze spódnice, golfy, biżuterie i wszystkim znane perfumy Chanel No. 5 istniejące od 1921r.! 
Chanel to francuska projektantka mody, której zawdzięczamy bardzo dużo. Jej prawdziwe imię to Gabrielle Bonheur Chanel. Pod pseudonimem Coco występowała jako piosenkarka oraz tancerka, mimo, że nie potrafiła śpiewać.
W 1913r. założyła pierwszy sklep z kapeluszami oraz damskimi ubiorami. Z czasem jej kolekcje stawały się coraz bardziej popularne. 
Chanel zmarła 1971r. w Paryżu, mając 88 lat. Nie żyje ona  tylko 39 lat. Warto zapamiętać te podstawowe informacje o niej. 
Mam nadzieję, że spodobała wam się krótka notatka o niej i że już teraz na pewno będziecie wiedzieć kim była Ikona mody - Coco Chanel.

Nowa kolekcja Mohito

Bardzo ładna, bo szaro-czerwono czarna. Szara koszulka, czarny sweterek, a do tego czerwone dodatki i jesteś najmodniej ubraną dziewczyną w szkole!! :D

poniedziałek, 4 października 2010

Szkoła Starców

-Że co!? O północy!? Pod naszą szkołę!? Ona mnie przeraża rano, a co dopiero w nocy!? - wymamrotała Julliet.
-N...no tu jest wyraźnie napisane: "Przyjdzie pod szkołę o północy, Steve"
-Ale co, idziemy?? - spytała Lily.
-No jasne, że idziemy! - pewna siebie Alice, była przekonana, że tam z pewnością stanie się coś niezwykłego, a raczej zabawnego. Ona się niczego nie bała, no... oprócz pająków i niektórych horrorów...
-Ok, to idziemy! O 21.00 przyjdźcie do mnie, ok?
-Jasne! Już nie mogę się doczekać! :D - powiedziała Alice.

W pokoju Alex były pozapalane kolorowe lampeczki, a na biurku poustawiane były różnej maści napoje. Jednym słowem - było bardzo przytulnie.
-Wiecie co... ułożyłam plan... - odezwała się nagle Lily - podejdziemy pod szkołę i poczekamy na woźnego... co wy na to...?
-Lily, co za odkrywczy plan!!

Dziewczyny zestresowane wyczekiwały na 24.00. Pół godziny przed północą wyszły z domu. Woźny stał już pod szkołą.
-Dziewczyny, powiem wam tylko jedno! Nie wtykajcie nosa w nie swoje sprawy i dobrze wam radzę, zostawcie mnie i tą szkołę w spokoju! To nie wasz interes co tu się dzieje! Ale nie dzieje się nic....
-Ale my nic nie mamy do Pana ani do tej szkoły! To pan nas tajemniczo odwiedził w naszym ulubionym miejscu! - po raz pierwszy odważnie powiedziała Lily.
-I tak ma zostać! Idźcie do domu! Już!
-A po co pisał nam Pan tą karteczkę, żebyśmy przyszły o północy!? Nie mógł pan nam tego powiedzieć po lekcjach!?
-Ja wam nie pisałem żadnej karteczki! Oszalałyście!?
-T..to kto to był!?
-Chyba wiem - powiedział bardziej do siebie Steve - Uciekajcie!

Dziewczyny pobiegły jak najdalej od szkoły. Woźny wszedł do budynku i... nie wyszedł. Po raz pierwszy Steve miał taki ciepły głos. Nie ten co zwykle - trochę straszny i bardzo niski. Dziewczyny wpatrywały się w szkołę z nadzieją, że ich "upiorek" zaraz wyjdzie i powie, że wszystko w porządku. Ale tak się nie stało. Czekały pół godziny stojąc w tej samej pozie, tylko od czasu do czasu spoglądając na siebie.


-Dobra, dziewczyny idziemy... - powiedziała z pewnym smutkiem w głosie Alice.

-Ale...jemu się chyba nic nie stało, no nie? - zapytała Juliet.

Nikt nie odpowiedział. Dziewczyny powoli znikały w wieczornej mgle.


Julliet nie mogła zasnąć, to ona najbardziej przejmowała się Stevem. Widocznie polubiła tego miłego, ciepłego woźnego. Cały czas rozmyślała o tym, co się wczoraj stało. W końcu udało jej się usnąć. Rano wyglądała potwornie: podkrążone oczy i te potargane włosy. Pół godziny próbowała je wyprostować - wszystko na nic. Spięła je w stylowego koka (takiego jakiego pokazywała im Alex) założyła czapkę i ruszyła w stronę szkoły. Dziewczyny jak zwykle spotkały się przy strumyczku i poszły w kierunku szkoły. Od tego momentu nie powiedziały do siebie nic, oprócz "Cześć". W głębi duszy bardzo chciały zobaczyć się ze Stevem. Tylko teraz o tym myślały.


Dziewczyny z nadzieją weszły do szatni ale... Steva tam nie było.. Julliet była przerażona.
-No i... tym razem jak to wytłumaczysz, Alice!? - spytała groźnie Alex.
-Na pewno jest jakieś wytłumaczenie! Na przykład... siedzi teraz w pokoiku dla personelu!
-On nigdy nie wchodził wyżej niż na półpiętro, tam ma swój składzik!!
-No dobra, dobra! Nie wiem... nie wiem co się z nim stało, ale... boję się...
-Proszę was, zostawmy tę sprawę w spokoju! - błagała Julliet.
-Ale Steviemu mogło się coś stać!

Dziewczyny stały na środku korytarza i wpatrywały się w głąb szatni. Wszystkie spuściły głowy na znak, że nie da się już nic zrobić i weszły do zatłoczonej szatni z napisem "IIIc"


Lekcje minęły im bardzo szybko co było dziwne, bo miały ich siedem... Postanowiły, że pójdą do składziku woźnego. Wyobrażały to sobie tak: malutki pokoik po którym walają się mopy i inne tego rodzaju narzędzia, ale rzeczywistość okazała się zupełnie inna. Dziewczyny zapukały do błękitnych drzwi. Cichym głosem odpowiedział im Steve. Wszystkie jednocześnie wpakowały się do pokoiku, który był o dziwo całkiem spory. Na środku stał duży stół, a wokół stały metalowe szafeczki, na których starannie poukładane były przybory. Dziewczyny "walnęły" prosto z mostu:

-Co się panu stało!? Wczoraj Pan tajemniczo zniknął w szkole, dzisiaj nie siedział pan jak zwykle przy swoim stoliku, co jest!? Może nam Pan to wyjaśnić!? - odważnie zapytała Lily.

-Dziewczyny, po pierwsze, mówcie mi Steve - mimo napiętej sytuacji woźny zachował poczucie humoru - a... co do tego wszystkiego... dowiecie się w swoim czasie. Czy mogę was poprosić, żebyście na razie zostawiły badanie "tajemniczych" spraw tej szkoły? To dla mnie bardzo ważne, ale obiecuję, gdy nadejdzie dobry moment, powiem wam o wszystkim...

-A kiedy nadejdzie ten moment? - głupio zapytała Alice
Steve zaśmiał się pod nosem
-Zobaczysz, ale musicie jeszcze sporo poczekać...
-Dobrze, dziękujemy.. - powiedziała grzecznie Julliet.

Po wyjściu ze szkoły czekała na nie niespodzianka... Pod ich ulubioną wierzbą czekali na nie chłopaki.
Dziewczyny niczego się nie spodziewały, a zwłaszcza tego, że zostaną wciągnięte pod zieloną kopułę drzewa.
-Hej, dziewczyny... c..co słychać? - powiedział nieśmiało Billy uśmiechając się tajemniczo do Lily.
-Dobra, nie będziemy owijać w bawełnę, chcemy was zaprosić na bal jesienny... - odezwał się Jamie.
Jako pierwszy podszedł do Alice David.
-Cześć...czy chciałabyś... pójść ze mną na ten.. bal...?
-No jasne!! - Alice szeroko uśmiechnęła się do Davida.
I tak właśnie chłopaki podchodzili do dziewczyn i zadawali to super pytanie. Tylko Julliet nie wytrzymała, rzuciła się na szyję Paulowi i wrzasnęła:
-TAK! Pójdę z tobą na bal!!
I tak dziewczyny miały polepszony humor, ale czy COŚ go im nie zepsuje...??

sobota, 2 października 2010

Szkoła Starców

-To znaczy... co wie? - Spytała niepewnie Julliet.
-No nie wiem, nie wiem... ale musimy się dowiedzieć... - odpowiedziała Alex.
-Sorry, ale na mnie nie liczcie, ja wymiękam!
-No, popieram zdanie Liliy - powiedziała Julliet.
-Wiecie, co? Zostawmy to w spokoju. Facet się przyczepił i tyle, co będziemy rozkminiać jego " pracuję w tej szkole od 20 lat" co nas to obchodzi!? - sarkastycznie zapytała Alice.
-Masz rację, poza tym zbliża się bal jesienny... kurczę... z kim idziecie??
Nikt nie odpowiadał od minuty... wszystkie wpatrywały się tylko w stolik lub w ciastko, które stało przed nimi.
-No ja mam zamiar wyciągnąć Davida! - przerwała ciszę Alice.
- A ja nie wiem... jest tylu fajnych chłopaków w szkole! - odpowiedziała Julliet.
Dziewczyny rozmawiały tak aż do wieczora... zachód był piękny - pomarańczowo - różowe niebo i słońce chowające się za horyzont no i oczywiście rdzawe liście. To właśnie tak bardzo podobało się dziewczynom.
-Ok, laski, spadamy. Jutro sporo lekcji. Trzeba się pouczyć. - zaproponowała Alex.

Dziewczyny obudziły się zmęczone, ale cały czas o czymś rozmyślały... Pogoda nie była za ciekawa: było ciemno i padał deszcz, ale dziewczyny lubiły uczyć się w taką pogodę. W szkole zapalano światła i robiło się tak... ciepło :) Na myśl o pierwszej lekcji wszyscy bardzo się ucieszyli, w końcu to był angielski. Dziewczyny miały super panią od anglika - była młoda, zawsze ładnie ubrana i miała poczucie humoru, lecz dzisiaj... dzisiaj jej humor był znacznie gorszy. Do szkoły przyszła z podkrążonymi oczami, ani razu nie spojrzała się na dziewczyny, a przecież tak je lubiła... Lily od razu, zapytała się czy wszystko w porządku, a gdy pani nie odpowiedziała, wiedziały, że coś jest nie tak... Na przerwie ciągle myślały o Pani od Angielskiego.
-Ja myślę, że to ma jakiś związek z tym, co zdarzyło się wczoraj... - podejrzewała Alex.
-Daj spokój, przecież to tylko woźny, co on mógł zrobić!?
-Alice, mógł zrobić bardzo dużo! On nigdy nie wychodzi ze swojej nory! Zawsze siedzi przy tym stoliku pod oknem i wpatruje się w jeden punkt!
-Racja... to jest chyba gablotka z pucharami, no nie? - zapytała Julliet.
-Może, tego nie wiem. Jak schodzimy do szatni patrzę się tylko w podłogę...
-Dziewczyny, uważam, że przeginacie. Pani ma pewnie jakiś kłopoty rodzinne, a to, że upiór wyszedł ze swojego zakątka nic nie oznacza... - stwierdziła Alice - a w co się ubieracie na bal?
-Nie wiem... - stanowczo odpowiedziała Alex, która i tak nadal rozmyślała o Pani.

-W której sali mamy Polski? - zapytała Lily.
-W 54 albo 56...
-Kurczę, znowu jestem skazana na szkicowanie....
-Taa... a ja kupiłam nową gumkę!!
-Julliet... tylko mi nie mów, że znowu ją poobcinasz!
-To mnie uspokaja....


Polski także rozpoczął się inaczej. Pani weszła do klasy, rzuciła teczkę na biurko z taką siłą, że biurko całe zadygotało.
-"Czy duchy istnieją?"? Co to za temat!? - spytała Alex
-Przecież mieliśmy mieć dzisiaj temat o Tezeuszu!!
-Cisza! - warknęła nieprzyjemnym tonem nauczycielka, na szepcące między sobą dziewczyny - A teraz pytanie, wszyscy patrzą na tablicę!! Czy wierzyć w duchy? Nie! Nie wierzyć! Ci którzy wierzą! Nich lepiej się odwierzą!
-No, mówię, że coś z nimi wszystkimi jest nie tak...
Nauczycielka ciągle opowiadała, że w duchy nie powinniśmy wierzyć. Gdy tylko słychać było dzwonek, nikt nie zastanawiał się, czy czegoś nie zapomniał, po prostu wybiegał z sali jakby gonił go... duch....
Dziewczyny nie były pewne, czy nie zostawić rzeczy w szatni i jak najszybciej nie wyjść ze szkoły, ale tej Pani nie dało się oszukać - zejść do szatni musiały.
W szatni było przeraźliwie zimno. Woźny kręcił się po niej w kółko, aż przeszedł koło dziewczyn. Alice aż odskoczyła gdy otarł się przez przypadek o jej ramię... ten zapach był okropny. Dziewczyny weszły do szatni, nałożyły na siebie kurtki i nie zmieniając butów wyszły z szatni, ale upiór już się nie kręcił, po prostu zniknął.
-Dziewczyny, przecież jak wchodziłyśmy do szatni to on się tu kręcił, a teraz, gdzie go wcięło??
-Alex, spoko, pewnie wyszedł!
-Jak!? Kraty są pozamykane, a przez główne wejście przepycha się masa dzieciaków!
-O Matko! Czyli Steve to duch, aaaaa! :D - zaśmiała się Alice.
Alex tylko zmrużyła oczy i wrogo popatrzyła się na Alice.
-Ok, idziemy! Wedel nas wzywa! :D:D

W pijalni dziewczyny zajęły stolik w kącie. Tym razem zamówiły fondue z mleczną czekoladą...
-Alex, masz ten nowy numer Glamour? - zapytała Alice, która chciała zobaczyć co teraz jest w modzie, żeby móc dobrać odpowiedni kolor sukienki.
Alex pokręciła głową i śmiesznie zmarszczyła usta, na znak, że nie posiada nic podobnego.
-A co? - spytała z ciekawością.
-Chciałam sprawdzić jakie kolory są w modzie....
-Czerwień i fioletowo-niebieski.
-Ahaa... dzięki....
-Jeszcze jakieś pytania dotyczące mody? :D
-Haha, nie :D
-No a co wy na to, żebym założyła tą miętową sukienkę do pół łydki?? - zapytała Lily.
-Tą z odkrytymi plecami? Ekstra pomysł!
-Ale jakie dodatki?
-Czekaj, wyciągnę swoją księgę dodatków :D
Alex włożyła rękę do plecaka i próbowała wymacać swój zeszyt...
-Zobaczcie, jakaś karteczka! Może od Jamiego!!??
-No no.... pewnie zaprasza cię na bal!
-Wolałabym nie iść ze Stevem na bal....
-Co!? To jest kartka od woźnego!?
-Na to wygląda.... prosi, żebyśmy przyszły o północy pod szkołę....

Coś na zimę...

W chłodne dni proponuję coś na rozgrzanie... :) np...

Herbata z miodem i cytryną - rozgrzewa i jest pyszna, wszystko
w jednym :D













Prażone jabłka z cynamonem. - pyszne i... i pyszne! :D

Recenzje

W tym poście umieszczam recenzję do "Szkoły Starców". Dzięki nim, wiem, czy będę kontynuować pisanie... :)

Julka:
"Świetne, dawaj dalej! :D"

Marti:
"Świetne!!!! Powinnaś zacząć książki pisać!! :D"

Johnny:
"To twoje opowiadanie jest spoko :D"




piątek, 1 października 2010

Szkoła Starców

Dzień jak dzień. Szkoła... trzeba iść..

Alex - z słuchawkami na uszach - to jej znak rozpoznawczy, ubrana w rurki, na fioletowo - czarno. Uwielbiała modę. I oczywiście Jamiego - swój obiekt westchnień.
Alice... Alice była specyficzną dziewczyną, miała ciężki charakter, ale była lubiana. Ubrana cała na czarno, to jej ulubiony kolor :) Warto dodać, że była szalenie zakochana w Davidzie.
Julliet.... nie było momentu, kiedy nie była zakochana :D blondynka z kręcącymi się włosami ubrana zawsze w kolorowe ciuchy. Na pierwszy rzut oka - nie pasowała do grupy, ale tak się tylko wydawało.
Lily - zawsze z deską w ręku. Oczywiście, nie zwykłą deską - czarno biała w zebrę.

Szły w stronę zielonkawego budynku porośniętego bluszczem. Nie można było narzekać na ich szkołę. Wszystko było w niej ekstra... oprócz... woźnego. Był nawiedzony - według dziewczyn i nie tylko. Codziennie witał je chłodnym "Wchodźcie". Za każdym razem to samo uczucie - gdy go mijały przechodziły je ciarki.
Dziewczyny przyszły za wcześnie i jak zwykle się wynudziły, aż do pierwszej lekcji - historii. Tam nie mogłaś zrobić nic innego niż... słuchać :/ Ostatni był polski. Zawsze wyglądał tak samo: Alice - niby słuchała, ale zawsze o czymś rozmyślała. Lily - bawiła się swoim piórem, fakt, było jakieś takie... magiczne... Alex - siedziała z nosem w zeszycie i szkicowała... Julliet - najczęściej wyżywała się na swoich gumkach bezdusznie je podcinając. Zadzwonił dzwonek i wszyscy równocześnie odpychali nogami krzesła usiłując sięgnąć plecak i jak najszybciej stąd wyjść. Niestety... pani sprowadzała ich do szatni. Dziewczyny tego nie znosiły - zapach stęchlizny i ukochany Pan Woźny. No i ten tłum dzieciaków przepychających się do wyjścia. Były zdolne zrobić wszystko żeby uwolnić się z niewoli woźnego.
Zawsze po lekcjach dziewczyny szły do pijalni czekolady. Tak żeby zapomnieć o szkole i na chwilę się wyluzować. Tam omówiły wszystko. W co się jutro ubiorą ( to dotyczyło bardziej Julliet ), no i wymyslały swoją top listę muzyczną. ( a to znowu bardziej dotyczyło Alex i Lily) a Alice... Alice obmyślała plan, jak zbliżyć się do Davida. Ale to co zobaczyły... jeszcze nigdy nie odebrało im mowy. Zawsze gadały jak najęte. Do Wedla wszedł woźny. Tak, ich osobisty upiór.
-Kurczę... dz..dziewczyny, co on tu robi? - zapytała przez zęby Alex.
-Wolę nie wiedzieć... - odpowiedziała Lily starając się zasłonić ręką.
-Kurde, dziewczyny, wiejemy. On tu idzie.
-Julliet, proszę cię, przestań!
Woźny podszedł do stolika dziewczyn, które już były półprzytomne. Świeży umysł zachowała tylko Alice. Ona od początku nie okazywała strachu. Siedziała prosto, popijając swoje kakao i przeglądając "Avanti" Alex. Upiór raczył wykrztusić z siebie informacje, które od samego początku zastanawiały dziewczyny.
-Witam. Mam na imię... Steve. Pracuję w tej szkole od stu... przepraszam, od dwudziestu lat.
-Aha... miło nam... - wykrztusiła  siebie Alex.
-Ma pan do nas jakąś sprawę, że zakłóca nam pan nasz spokój? - Odważnie zapytała Alice. Lily tylko ją szturchnęła, żeby trzymała język za zębami. Najwidoczniej Steve się ostro wkurzył, bo groźnie patrząc na Alice wymamrotał:
-Nie. Nie mam żadnej sprawy. Smacznego kakałka, ALICE.
-Nie wiem, czy mam rację, ale coś mi się zdaję, że on wie o nas coś, czego my nie wiemy...

Szkoła Starców

Jutro postaram się napisać wam kolejną notkę, tym razem historyjkę. Nazywa się Szkoła Starców i jest to połączenie horroru z komedią, ale raczej jest to horror. Także jeśli ten wstęp was zaciekawił - zapraszam! :D
Nasze hasło: Horrory w sobotnie wieczory :D:D:D