sobota, 30 października 2010

Szkoła Starców ®

Poniedziałek - zwykły, męczący dzień. Początek przeklętego tygodnia. Jeden z najgorszych dni. Lecz dla Julliet, ten dzień okaże się zupełnie inny - wspaniały!

-Zrobiłyście...matmę? - zapytała nieśmiało Lily.
-Tak, dam ci przepisać... - jakby czytając w myślach odpowiedziała Alex.
-Wow... łatwo poszło...
-Widziałyście chłopaków? Nie słyszałam się z Davidem od... balu... :(
-Dobre pytanie Alice... ja też go nie spotkałam.
-Dziewczyny, na pewno przyjdą, easy...

Dzwonek, ostatnia lekcja - angielski.

-Ale czad! Kocham angielski! - krzyknęła Lily - tzn. kocham panią od anglika.... najlepsza pani w całej szkole :)
-Tak, pani ekstra, ale sam angielski: Wrrrr.... - odpowiedziała Julliet
-Mówiłaś, że chłopaki przyjdą! Julliet prosz... - ktoś przerwał Alice.
-Witam, drogie Panie.
-Cześć Steve!
-Gdzie.. chłopaki?
-No właśnie nie wiemy...
-To dobrze - burknął pod nosem Steve.
Odchodząc Alex zrozumiała, że Steve coś wie.
-Steve! Gdzie oni są!?
Steve delikatnie się uśmiechnął.
-Oj, Alex, Alex, jak ty mnie znasz...
-Powiesz?
-Ok, wasi... chłopcy zaginęli w podziemiach szatni.
Alice głośno zaczęła się śmiać.
-Hahaa... dobre, nie no, to to ci się udało :D
-To nie żart.
Uśmiech z twarzy Alice zniknął bardzo szybko.
-CO!?
-Alice, opanuj się! Odzyskamy ich!
-Zamknij się Julliet! - powiedziała wściekła jak osa Alice.
-O nie! Nie wolno wam niczego odzyskiwać!- warknął Steve.
-Alice! Nie odzywaj się tak do mnie!
-Zrozumiałyście!? - upewnił się Steve.
-Tak, zrozumiałyśmy. - wybudziła się Alex.
Tym sposobem Alice i Julliet cały czas się kłóciły, Steve odszedł cały zestresowany, a Alex i Lily stały jak zaczarowane i nie mogły uwierzyć w to co powiedział Steve.

Dziewczyny dochodziły do siebie. Postanowiły pogodzić się z tym, że nie odzyskają chłopców.

Piątek - cudowny, jesienny dzień.

"Uwaga, w naszej szkole w Gloomsvile, będzie uczył się Matthew Thatcher. Uczęszczać on będzie do klasy IIIc.Proszę, o łagodne przyjęcie go."
-Jaki Matthew? - zmarszczyła się Julliet, na komunikat pani dyrektor.
-Oj, przestań. Pewnie będzie spoko :) - pocieszała Alex.
W tej samej chwili stare, masywne drzwi od szkoły otworzyły się, a w nich stanął chłopak, któremu wiatr rozwiewał włosy...
-No nie, jak to jest ten Matthew to ja...-  zacięła się Julliet.
-No to idź się go zapytać. -zaproponowała Lily
-N..no coś ty!? J..ja, nie dam rady!
-Dasz, dasz!
Julliet była już prawie pewna, że zaraz ruszy w stronę swojego Apollo, lecz jedna rzecz, a właściwie, jedna osoba, popsuła jej humor.
-Alice!
-Co Alice?-zapytała Alex
-Polazła tam! Co za....
-Gdzie podeszła? - głupio spytała Lily.
-No gdzie!? Do Matthew!! Co za wredna...
-Nie kończ! - powiedziała Alex - to może zamiast tu stać, podejdź do niego!?
Julliet pewnie ruszyła do chłopaka. W połowie drogi zatrzymała się i wsłuchała się w rozmowę Alice z Matthew.
-No hejka! - zaczęła Alice - wiesz , że będziesz z nami w klasie? - dumnie wypięła pierś i zatrzepotała rzęsami - a jak chcesz, oprowadzę cię... po szkole :)
-Ok, fajnie. Będzie mi miło :)
Julliet odwróciła głowę w strone dziewczyn posyłając im spojrzenie: "Widzicie? Miałam rację!". Alex tylko kiwnęła głową, żeby Julliet podeszła bliżej.
-Lily, przecież Alice jeszcze nigdy tak nie odbiło!
-No wiem, to mnie trochę martwi...

-Hej, M...Matt...hew! :) - zaczęła Julliet wcinając się w rozmowę Alice.
-Cześć, widzę, że wszyscy mnie tu już znają ;) - zażartował Mat.
-No wiesz, dyrektorka szarpnęła się na mikrofon i teraz nadaje wszystkie ważniejsze informacje ;P
-Haha :D - Julliet widocznie rozśmieszyła Matthew, Alice widząc to wściekła się i wypaliła:
-Mat! Chodź, oprowadzę cię!
-Nie,  dzięki na razie nie mam ochoty... - odwrócił się do Julliet i wzrokiem zapytał "Jak masz na imię, nieznajoma?"
-Julliet, Julia, mów mi jak chcesz :)
-Ok, Julliet. Jesteś dziś wolna?
-Ja!!?? No jasne!!
-To super! Tylko... nie wiem, jak tutaj spędzacie czas :)
-Może pójdziemy do pijalni czekolady na fondue z owocami, albo na trufle, co?
-No jasne, kocham czekoladę!!
-Ekhem - przypomniała o sobie Alice.
Mat i Julia tylko spojrzeli na Alice i odeszli do klasy.

Polski - wszyscy rysują, szkicują, gadają ... w każdym razie wszystko oprócz słuchania ;)

-No no... słyszałam waszą rozmowę ;) - Alex szturchnęła Julliet, a ona od razu się zaczerwiniła.
-No wiesz... ma się ten dar :D
-Ale zdajesz sobie sprawę z tego, że my też będziemy u Wedla?
- Zapomniałam... ale, wy mi szczególnie nie przeszkadzacie, bardziej boję się Alice...jak nas zobaczy to już po mnie :(
-Ych... Julia, Julia... dla ciebie zrobimy wyjątek :) Wiesz, otworzyli  "Le paradis Der Fruits" na rogu.
-Czyli...?
-Francuska knajpa z koktajlami i innymi owocowymi rzeczami
-Dzięki! :*
-Nie ma sprawy! :*

Po szkole, Alex zagaduje dziewczyny.

-Lily, Alice! Dzisiaj idziemy na francuski koktajl! :)
-Otworzyli "Le paradis Der Fruits"????? - spytała Lily.
-No! :)
-Nie ma mowy! - zaprotestowała Alice.
-Czemu nie?
-Bo... mam ochotę na miętowe trufle...
-No a ja na malinowe, a jednak sobie daruję! - szorstko powiedziała Lily. - aaa, no tak. Musisz śledzić Julliet, jasne, spoko.
-Wcale nie!
-No to chodź z nami do "Le...
-Ile razy masz jeszcze zamiar wymówić tą nazwę!!??
-Dopóki nie pójdziesz :)
-Ych... ok :/ - ustąpiła Alice.

W domu Alex. Godzinę przed wyjściem na koktajl... Alex dzwoni do Julii.
-Cześć! - zaczęła Alex.
-A ty co w takim dobrym humorku? :)
-Udało się! Idziemy na koktail!!
-Kocham cię!!!!!!!!
-No wiem, wiem. :) Lepiej się szykuj :*
-Mam jeszcze pół godziny!
-No właśnie, dla ciebie to zdecydowanie za mało :P
-Ha-ha, bardzo śmieszne ;)
-Ok, nie przeszkadzam ci, papa!
-Cześć!!

Le paradis Der Fruits i Wedel. Wszyscy wspaniale się bawią, oprócz Alice, która rozmyśla o Matthew. Lily to zauważa i zagaduje:
-Alice? Nadal myślisz o Matthew? Wiesz, David jeszcze żyje...
-Skąd niby to wiesz?
-Nie wiem, ale w to wierzę. Nie ma ich parę dni, a ty już się zadajesz z Matem!
-A Julliet, ona też, do niej akurat pretensji nie masz...
-Ale Julia, to Julia. Znasz ją i wiesz jaka jest.
-No właśnie - poparła Lily Alex - proszę cię, nie kłóć się z Julliet po raz setny, po prostu zostaw Matthew i wszystko wróci do normy...
Alice westchnęła.
-No dobra. W sumie, Mat aż tak mi się nie podoba jak..
-...jak David? - dokończyła Alex
-Nom, jak David :(
-Nie martw, się. Znajdziemy ich :)

Wedel. Pijalnia czekolady. Koło stolika Julii i Mata nie słychać nic oprócz śmiechu. Bardzo dobrze się bawią, rozmawiają o szkole, o rodzinnym miasteczku Matthew i o balu jesiennym Julliet. Jest świetnie.
-Słuchaj, Julliet. Wiem, że to miejsce nie nadaje się do tego, co zaraz powiem, ale jak myślę, że będę musiał czekać do jutra z tą wiadomością zwariowałbym.
-Wow, już się boję ;)
-Będziesz ze mną... chodzić?
-Taaakkk!!! - Julia rzuciła się na szyję Mata.
-Cieszę się :)
 Teraz dopiero będzie pięknie...

2 komentarze:

Yuji pisze...

Super! Tak trzymać : D

Anonimowy pisze...

Co ty masz z polskiego? Chyba ze 3 raz z niego nie zdałaś