piątek, 8 lipca 2011

Szkoła Starców

Ta część bloga nie miała być przeznaczona na dodawanie SS, ale nie mogłam się powstrzymać - po długiej przerwie w końcu zebrałam się na dopisanie kolejnej części. Czytajcie w "czytaj więcej" :)

EDIT - Jestem ciekawa czy macie ochotę zobaczyć paskudną siostrę Miley Cyrus promującą kolekcję Stoney ;) Na odp. czekam w komentarzu...



 Szkoła Starców 

- Nie od niego zależy?Jak to nie od niego? Przecież pracuje tutaj od kiedy szkoła została założona, więc na pewno ma wpływ na decyzje o zamknięciu szkoły! - krzyknęła Lily rzucając z całej siły plecakiem o ścianę.
-Może faktycznie nie ma nic do powiedzenia? - Alex zapytała znając odpowiedź.
Nagle obok nich przeszła Julliet z Rose -
-Czym wy się tak martwicie - zaczęła Julia - przecież i tak za... raz, dwa... osiem minus... za 20 dni koniec szkoły!
-Potrzebowałaś tyle czasu, żeby policzyć za ile dni wakacje?? - warknęła Lilly.
-Daj spokój, Julliet, to już nawet nie chodzi o nas, tylko o wszystkich innych uczniów, którzy jeszcze będą chodzić do tej szkoły! - odpowiedziała Alice gestykulując.
-Oj tam, inni, inni co się przejmujesz innymi... - powiedziała i zeszła po schodach rozmawiając z Rose.
Alex westchnęła, Lily z wrogością zmrużyła oczy i cała trójka smutnie odeszła pod salę. Koło Alice siedzącej pod oknem przeszedł Will - Alice uśmiechnęła się do niego, a On odwzajemnił jej przywitanie. Wszystko o czym teraz myślały dziewczyny było bardzo ograniczone do kilku zaledwie rzeczy - oceny, bal, co dalej ze szkołą? i... co dalej z nami? Ostatnie pytanie nurtowało je najbardziej, większość z nich wiedziały jakie liceum wybrać, ale nie wiedziały jak sobie w nim poradzą. 

Poniedziałek - 7.47

Dziewczyny powoli szły w stronę szkoły - późną wiosną te okolice słynęły z kwiatów wiśni i malowniczych krajobrazów, były to bez wątpienia najlepsze trzy lata dziewczyn. Teraz, gdy od drzwi dzieliły je zaledwie schody przysiadły na nich, ale żadna z nich nic nie powiedziała, rozumiały się bez słów z całą klasą, która na początku słynęła z głupich żartów i beznadziejnych lekcji. Alex była lekko potargana ubrana w lekką kurtkę w kwiaty siedziała spokojnie ze łzami w oczach wpatrując się w płynące na wietrze płatki kwiatu wiśni. 
-I jak spędziłyście weekend? - zapytała Alex.
-Cały weekend rozmawiałam z Willem, jest o wiele fajniejszy niż myślałam - na twarzy Alice pojawił się delikatny uśmiech.
-Ja weekend przesiedziałam patrząc się w okno... ambitnie, prawda? - powiedziała zasmucona Lily - A już najgorsze jest to, że jeszcze żadna z nas nie ma partnera na ten wielki, cudowny bal... to jest dla mnie jedno z ważniejszych wydarzeń, a okaże się, że będę tylko popijała Colę i kręciła się między sceną a stolikami...
-Jezu! Sukienki! Nie mamy sukienek! - krzyknęła Alice - kto nam uszyje sukienki w... 16 dni?
- Ja spróbuję - Alex cicho odpowiedziała przyjaciółce nie ruszając się z miejsca.
-Zdążysz? Masz mało czasu...
-Dam z siebie wszystko...
W rozmowie przerwał im dzwonek, dziewczyny powoli podniosły się i ruszyły w stronę szatni, gdzie powoli zaczęły zdejmować z siebie kurtki. Atmosfera w szkole zaczęła jej już irytować - wieczna cisza, smutek nauczycieli i te smętne miny mówiące " Ych, cześć... trzymasz się jakoś, bo ja nie".
-Denerwuje mnie wszystko, co dzieje się w szkole od dobrych paru miesięcy. Czemu nie możemy nacieszyć się ostatnimi dniami ? Czemu wszyscy przyjmują to ze smutkiem na twarzy? To w końcu ostatni moment, żeby pożegnać się z murami tej szkoły... - zaczęła Lily wyglądając z szatni na korytarz. Przechodziło tamtędy kilku uczniów, bardzo różniących się od siebie, każdy powoli i delikatnie spoglądał na dziewczynę opierającą się o kraty szatni mówiącej, która mówiła coś do koleżanek stojących za nią. Alex przeszła koło Lily poklepując ją po plecach. Wchodząc do sali od polskiego, w której byli już wszyscy uczniowie, Lily się zatrzymała na środku, zrzuciła plecak i zaczęła mówić -
-Nic nie poradzimy na to, że szkoła zostanie zamknięta, to nie nasza wina. Przynajmniej nie w całości. Dlatego wykorzystajmy ostatnie dni na pożegnania, a nie na łzy, z tym poczekajcie na... bal.
Idąc do swojej ławki każdy mierzył ją wzrokiem - Lily nie była osobą która chętnie występowała przed klasą. Julliet wychyliła się i dość gniewnie spojrzała na rywalkę.
-Ekhem - zaczęła Julliet - to jak, macie sukienki na bal?
-Tak się składa, że Al...
-Cicho - Alex posłała Alice swoje słynne spojrzenie.
-No, jak się składa? Mów.
-Nic. Nie ważne.
-Ważne, chcę wiedzieć co tam u was słychać, ostatnio mało czasu ze sobą spędzamy.
-Dziwisz się...? - cicho warknęła Lily.
-Omg, widzę, że się z wami nie dogadam - Julliet znów schowała się za Alex. Czasami siadała z nią, czasami z kimś innym.

Na przerwie Will złapał Alice za rękę i gwałtownie wciągnął do męskiej toalety.
-Ał, Will, to wiesz, o dziwo trochę boli - zaśmiała się Alice.
On jednak zaczął ją całować i kierować w stronę kabiny.
-Co.. robisz? - powiedziała ledwo mogąc złapać powietrze. 
Gdy znaleźli się w środku, zamknięci, tylko we dwoje i w dodatku z Willem, którego nie wiadomo co trafiło, że zaczął ją tak całować.
-Pójdziesz ze mną na bal?
-Jasne! - Alice zapomniała co działo się sekundę temu i rzuciła mu się na ramiona. Była w szoku, że ktoś zaprosił ją na randkę... jej pierwszą randkę.
W tym momencie do łazienki weszła zdenerwowana Alex, otworzyła drzwi kabiny, wyciągnęła z niej Alice i nie zatrzymując się powiedziała "Musimy pogadać".
-Steve chce, żebyśmy udawały, że go nie znamy! - krzyknęła Alex.
-Will zaprosił mnie na baal...
-ALICE! Uspokój się, nie czas na marzenia o Willu.
-Hej! Will jest mój, ok?
Alex odeszła przewracając oczami. Will złapał Alice od tyłu w biodrach i z powrotem wciągnął ją do łazienki, gdzie dokończyli to co zaczęli.

Na matematyce  Alice położyła się na ławce, którą zaczęła miziać palcem.
-Jest nie dobrze... - zaczęła Alex odwracając się do Lily.
-Z czym? Ze Stevem? Nawet mi nie przypominaj...
-Nie ze Stevem! Z Alice!
-Co z nią nie... - wychyliła się zza ławki i ujrzała przyjaciółkę wpatrującą się w okno i szepczącą -
-Ojej, to przecież wróbelek. Wróbelku! Nie odchodź! Nieee!
-Alice - Alex puknęła ją w plecy 
-Ałaj... słucham?
-Nie mam dla Ciebie sukienki... - zza jej pleców słychać było ciche "Co? Uszyłaś dla wszystkich"
-Nie masz? Oj tam, oj tam, trudnooo....
Alex odwróciła się do Lily -
-Jest - bardzo - źle.

Po dzwonku szybko zbiegły do szatni, chwyciły kurtki i w krzakach czekały na Alice. Minęło 5 minut. Potem 10, a jej nadal nie ma. Po 20 minutach zauważyły przyjaciółkę ściskającą się z Willem. Przystanęli koło krzaków dziewczyn, było to bardzo zaciszne miejsce oddalone od ludzi, a Will zaczął ją coraz namiętniej całować i zaciągać w stronę krzaków.
-Will, no nie przesadzaj - zaśmiała się Alice. On nie odpowiedział.
Szarpnął ją w stronę krzaków i wylądowali na ziemi - Ona na nim. Alex i Lily widziały wszystko z bliska - jak Will próbuje zdjąć Alice bluzkę - Ona na szczęście się nie dała, pozwoliła mu na trzymanie rąk na pupie. Byli tak zajęci, że nie zauważyli jak Alex i Lily wychodzą z krzaków.
-Bosko. Teraz to już na pewno nic nie uzgodnimy z Alice.
-Może pogadajmy z nią o Willu? - zaproponowała Lily
-Mam wrażenie, że się wścieknie jak wspomnimy, żeby uważała na Willa.

Alex połączyła się z Alice na Skype, udawała że nic nie wie. 

Alex: Witaj :)
Alice: (pisze...)
Alice: Cześć :) Wiesz...
Alex: Co słychać?
Alice: Nie mogę gadać... włączyłam komputer, bo Will chciał was zobaczyć.
Alex: Will. Fajnie. Pozdrów go.
Alex jest Niedostępna.
Alice: On Ciebie też pozdrawia (nie pozwoliłam mu wysłać tej buźki :* Haha xD) O, jesteś niedostępna... To Papatki :*

"Papatki!?" Pomyślała Alex patrząc się na ich rozmowę. Postanowiła ponownie się włączyć.

Alex jest dostępna.
Alex: Jesteś jeszcze?
Alice: Tak, mogę chwilę pogadać, Will bawi się z kotem.
Alex: Jakież urocze...
Alice: No wiem! Kitty od razu go polubiła!! Ach...
Alex: Ja właśnie o nim chciałam pogadać... Nie przesadzacie?
Alice Z czym? On mnie kocha.
Alex: Może chce Cię wykorzystać?
Alice: Do czego, do pocałunków?
Alex: Nie ważne.
Alice: Jesteś zazdrosna.
Alex: Nie bywam zazdrosna o kolesi, którzy zaciągają mnie w krzaki...
Alice: Widziałaś!?
Alex: Czekałyśmy na Ciebie, a ty... Eh. Muszę iść.
Alex jest niedostępna.
Alice: Nie rozumiecie mnie, obie!

Alex po rozmowie zadzwoniła do Lily
-Lily, bądź dostępna, muszę Ci coś wysłać.
Po paru minutach Lilly znała całą rozmowę dziewczyn. Podsumowała to kilkoma zdaniami i wyłączyła się. Była tak zdenerwowana, że zdemolowała cały swój pokój. Alice nigdy się tak nie zachowywała, więc dlaczego Will tak na nią wpływa?

Rano Alice stała pod oknem z Willem.
-Wyglądają jak nasz "Oskar i Pani Róża" - stwierdziła Lily.
-Racja. - Alex schowała twarz w ręce - nie myślałam, że kiedykolwiek jej tak odbije. Że niby my jej nie rozumiemy!? No to chyba raczej on...
W tym momencie Alice odwróciła się do dziewczyn i patrząc na nie oboje zaczęli się śmiać.
-Hah. Obgadujemy, obgadujemy, obgadujemy? - zaśmiała się Alex.
-Haha, przetestujmy to na nich.

Weekend. Nareszcie. 

-Ciekawe co porabiają nasze gołąbki...
-Zapytajmy! - Wrzasnęła Alex.
-Zwariowałaś?
-Nie, mam plan.

-Cześć! - Alex powitała parę.
Uśmiech Alice momentalnie zniknął. 
-Cześć...
-Co dziś robicie? Może pójdziemy na vanilla chai?
-Fuuj, nie piję tego, jest obrzydliwe - wrzasnął Will, mimo, że Alice uwielbiała waniliową,  mrożoną kawę, dołączyła do chłopaka-
-Właściwie nie mam ochoty, poza tym, jesteśmy umówieni. 
-Mm... ciekawie, co będziecie porabiać? - Alex nie dawała za wygraną.
-Całować się, ulepszać tę technikę - zażartował Will.
-Ulepszać tą technikę?? - powtórzyła Alex.
-No tak, może zdecydujemy się na coś więcej...
Alex zesztywniała, przeszył ją dreszcz i uciekła od najlepszej przyjaciółki.
-Alex! Zaczekaj - wołała zdyszana Lilly.
-Zdecydują się na coś więcej!? - warknęła Alex.
-Oj tam, Alice się nie zgodzi, nie widziałaś jej miny?
-Nie, myślałam raczej o dzisiejszym śniadaniu, które najwyraźniej chciało ujrzeć światło dzienne.
-A, no to też ciekawa myśl.
Alex posłała jej gniewne i nieco zmęczone spojrzenie.
-Mam już dość. Julliet się z nami nie trzyma, teraz Alice. Oby jej przeszło... Wiem!
-Co takiego?
-Odwiedzimy ich dzisiaj! Wtedy na pewno nie pozwolą sobie na nic więcej!

Alex była w błędzie.
Wchodziły po schodach, liczyły że będzie mama Alice, wtedy tylko wręczą im bombonierkę i wrócą do domu Lily. Alex zadzwoniła do drzwi. Otworzył im potargany Will z koszulką Alice w ręku.
-No to pięknie - szepnęła Alex.
-No wchodzicie? - warknął Will.
-Cóż za miłe powitanie...
Dziewczyny udały się do pokoju Alice, która na szczęście miała na sobie koszulkę... i spodnie... i wszystko co potrzebne do klasycznego ubioru. Will pomagał jej skomponować ciekawe stylizacje.
-Co robicie ? - zapytała Alex przez zęby. Doradzanie w kwestiach modowych było jej działką.
-Robimy stylizacje - powiedział głośno Will. Alice posmutniała i wyrozumiało popatrzyła na Alex.
-Mmm. Fajnie - odpowiedziała Lily.
-Rozgośćcie się w dużym pokoju. - zaproponowała Alice
W dużym pokoju? - pomyślały dziewczyny. Odłożyły torby i wróciły do pokoju. Na kanapie leżały staniki, a Alice najwyraźniej nie miała zamiaru ich schować.Gdy Will zobaczył Alex i Lilly w drzwiach rzucił Alice na łóżko i zaczął ją całować.
- "Riplej" - powtarzała Lily.
-To my się zmywamy.
-I dobrze - warknął pod nosem Will.
-Co proszę!? - zapytała wkurzona Lily.
-Możecie już iść! - Powtórzył.
Lily kopnęła go między nogi i dziewczyny oburzone wyszły z mieszkania Alice.

-Od dziś, mam w nosie Willa, i nie przejmuję się, co mówi Alice! - krzyknęła Lily.
-Ja do Ciebie dołączę. Mam nadzieję, że do czasu balu wszystko się zmieni ;(



Brak komentarzy: